Wędrówka jest dobra. Lubimy wędrować. Można się poznać, obgadać to i owo, pobyć razem, pohałasować i troszkę się zmęczyć, zjeść coś dobrego i zapalić ognisko.
Tym razem z grupą IV –V nie pojechaliśmy na odległe szlaki. Przecież mamy tutaj nasza Łyskę, która łagodnym żebrem ciągnie się południkowo w stronę Rychwałdu. Idąc grzbietem można zejść do Natalki, Justynki, Esterki. A może by tak wybrać się z wizytą? Natalka i jej rodzice przystali na taką propozycję i dostaliśmy informację zwrotną, że odwiedziny mogą się odbyć w środę. Przyjęliśmy z radością zaproszenie, bez większego zdziwienia, bo przecież to sama przyjemność gościć naszą grupę ☺
Wyruszyliśmy o 8:00. Pogoda była raczej mało sprzyjająca, jednak nie przeszkadzała w wędrówce. Z grzbietu mogliśmy dostrzec Babią Górę, Pilsko, Romankę, wzniesienia Beskidu Śląskiego i Kotlinę Żywiecką. Najważniejsze jednak okazały się relacje – nawiązywane, zrywane i nawiązywane ponownie. Momentami było bardzo dynamicznie, ustaliliśmy więc wędrowanie w parach, które zmieniały się co 10 minut. Pan Piotr ustalił system zmian w naszym szpalerze i tak maszerowaliśmy aż do Rychwałdu. Pary miały za zadanie poznać się, porozmawiać, ewentualnie pomilczeć.
Natalka zaprosiła nas do siebie na ognisko. Ma duży ogród, liny na drzewach, psa, królika i tatę, który ma wielkie, dobre serce. Ognisko się paliło, piekliśmy kiełbaski i jabłka. Pan Piotr opowiadał o spotkaniu z niedźwiedziem, a Pani Agnieszka smażyła śliwki i bawiła się w „tulisie”, współczesny rodzaj berka. Niektórzy wdrapywali się na drzewa, bujali na huśtawkach lub zjeżdżali na dziecięcym jeździku.
Podczas drogi powrotnej do szkoły Franek, nasz czołowy skaut, zaproponował grę w podchody. O ile grupa Pana Piotra została odszukana w oka mgnieniu, prawdopodobnie z powodu okazałego wzrostu Pana Piotra, to grupa Pani Agi tak się ukryła, że powrót do szkoły mógł się okazać utrudniony. Spędzili dość długi czas w paprociach i ostrężynach, wstrzymując oddech przed nadchodzącymi poszukiwaczami.
Był też krótki epizod teatralny. Szkocki taniec i śpiew Jonathana.
Wróciliśmy wszyscy zdrowi, najedzeni i bardzo zadowoleni. Marzyliśmy o kolejnych podchodach w terenie. Tym razem potrzebne nam będą stroje, ale to już planują dzieci.